Rysowane w Gimpie. Trochę sobie eksperymentowałam z kolorami i kontrastami :) |
Zawsze sobie obiecywałam, że nie będę oglądać tych bzdur
telewizyjnych o dobieraniu obcych sobie ludzi w pary. No, ale… Przez swoją
słabość do portali plotkarskich nie mogłam przeoczyć istnienia co barwniejszych
rolników, albo tych, co to im eksperci znajdują małżonków, bo wszyscy oni wyrastają
na jakąś nową kategorię celebrytów… Do tego leniwy wieczór na kanapie w
salonie, telewizyjny „gadacz” dotrzymujący towarzystwa przy kolacji… No i siłą
rzeczy, mniej więcej wiem, kto tam był kim. Ostatnio na przykład sporo się
mówiło o rolniku, który nie wybrał żadnej z kandydatek na żonę. No i się
zaczęło w komentarzach. Jedni bronili jego decyzji, bo nic na siłę, skoro żadna
mu się nie spodobała. Inni zaś cisnęli szyderę, że pewnie się spodziewał
dwudziestolatek o aparycji modelek, a sam nie najmłodszy, nie
najprzystojniejszy itd… Troskliwie
zauważano też, że powinien brać, co dają, inaczej już na zawsze zostanie sam… Skłoniło
mnie to do pewnych refleksji na temat tego, jak społeczeństwo postrzega
dobieranie się w pary. I przyznam, że internetowe dyskusje dostarczyły mi
sporej ilości materiału do analizy.
Byle był!
Jak myślicie, jaka jest szansa, że atrakcyjna dwudziesto-
lub trzydziestolatka skusi się na przeciętnego pana z dziećmi, który dawno już
przekroczył 40-tkę (zakładamy, że on nie jest milionerem, a ona pazerną
łowczynią majątków)? Jakieś tam są, w końcu ludzie mają różne upodobania, ale
raczej marne, nie czarujmy się. Prawdopodobieństwo, że jeśli będzie wybrzydzał,
to żadnej nie znajdzie i zostanie sam jest spore. Ale co z tego? To jego wybór,
jego ryzyko. Zauważyłam, że spora grupa
ludzi żywi przekonanie, że każdy partnera musi mieć. Nieważne, jakiego, byle
był! Nie spotkałaś nikogo, kto ci się podoba (i jest w twoim zasięgu), trudno,
bierz kogokolwiek, kto tam się nawinie. Inaczej zemrzesz samotnie w otoczeniu
stada kotów, a sąsiedzi zorientują się dopiero, gdy zaczniesz śmierdzieć albo
kapać im z sufitu…
Brzydcy są dla brzydkich
Brzydkim ludziom podobają się inni brzydcy ludzie,
prawda? Hmm… no nie. Kryteria atrakcyjności są mniej więcej
podobne dla wszystkich (mniej więcej, bo wśród miliardów ludzi zawsze się
znajdzie ktoś, kto ma inne zdanie) i mają podstawy w ewolucji naszego gatunku
(zasadniczo lubimy proporcjonalność i cechy wyglądu świadczące o zdrowiu). Nie
jest także powiedziane, że jeśli sami posiadamy jakąś cechę, to musi nam się
ona podobać u innych. Nie powinno więc nikogo dziwić, jeśli otyłej pani marzy
się książę z Królestwa Crossfitu i Odżywek Białkowych. Ma do tego stuprocentowe
prawo. Pomarzyć każdy może, ba, może nawet wcielić te marzenia w rzeczywistość,
jeśli znajdzie zainteresowanego księcia. I nikomu nic do tego. Czy jest coś złego w
tym, że owej pani nie podobają się korpulentni panowie? Nie, bo nie mamy wpływu
na to, czy nam się coś podoba, czy nie. Natomiast
określenie „nie w moim typie” w zupełności wystarczy, nie trzeba go urozmaicać
wywodami na temat tego, jacy to grubi faceci są obleśni, leniwi i w ogóle fuj.
Krytykowanie czyjegoś wyglądu jest ZAWSZE szczytem buractwa, niezależnie od
tego, czy jest się chodzącym ucieleśnieniem piękna czy bardzo nam do niego
daleko. Robiąc to, sami się prosimy o analogiczny komentarz odnośnie naszej
aparycji…
W naszym społeczeństwie pokutuje przekonanie, że by móc oczekiwać kogokolwiek, kto stoi na
skali atrakcyjności powyżej Quasimodo, musisz spełnić wyśrubowane kryteria
(szczególnie, jeśli jesteś kobietą). Jeśli nie masz na koncie żadnego tytułu
miss, każda pożądana przez ciebie cecha partnera automatycznie zaliczana jest
do kategorii pt.„wymagania z kosmosu”. No bo jeśli nie jesteś miss, to wszyscy
ci się muszą podobać - Sama jesteś brzydka, to czego chciałaś, hę? Ciesz się,
jeśli w ogóle ktokolwiek cię zechce. Jako przykład mogę podać historię legendarnego
bruneta, którego rzekomo wymarzyła sobie dobrana przez ekspertów reality show
panna młoda (choć sama chyba nawet o tym nie wspomniała). Wybranek nie przypadł jej do gustu, toteż
szybko zebrało się oburzone internetowe jury, by z aptekarską dokładnością wypunktować
wszystkie niedoskonałości (w większości wyimaginowane, moim skromnym zdaniem)
owej pani i dowieść, że nie miała prawa do jakichkolwiek oczekiwań.
Niektórzy nieprzystawanie do przyjętych kanonów piękna
potrafią nadrobić innymi atutami lub wytrwałością w poszukiwaniach i na przekór
przeciwnościom jednak znajdują obiektywnie atrakcyjnych partnerów. O ile w przypadku facetów ludzie potrafią
sobie to jakoś wytłumaczyć (na kasę poleciała, albo na pozycję, ewentualnie „kobiety
nie zwracają uwagi na wygląd”), o tyle w drugą stronę to już wymyka się
wszelkim prawom logiki. „Ale jak, ja się pytam? NO JAK? Co on w niej widział?” Odnoszę
wrażenie, że w niektórych reakcjach niedowierzanie miesza się ze swego rodzaju
oburzeniem, jakby ktoś ośmielił się bezczelnie sięgnąć po zakazany owoc, coś,
co mu się z racji wyglądu nie należy.
Brzydki/a. Na
pewno ma fajny charakter.
Lubimy wierzyć, że świat jest sprawiedliwy, że jeśli
czegoś brakuje nam na jednym polu, to musi to być zrekompensowane na innym. I
tak pokutuje stwierdzenie, że jeśli kogoś natura nie obdarzyła pięknym
wyglądem, to musi mieć cudowną osobowość, z kolei atrakcyjny człowiek musi być
pusty, płytki i głupi. Aha, no i na 100% zdradza! A teraz wybaczcie, jeśli
właśnie zrujnuję wasz światopogląd, ale Natura ma głęboko w pompce nasze
poczucie sprawiedliwości i bywa tak, że jeden w genetycznej ruletce bierze
wszystko, inny nic, albo i jeszcze gorzej. Tak, piękni ludzie potrafią być
bardzo inteligentni i mieć interesującą osobowość, a ci mniej piękni potrafią
być wredni, podli, nudni i chamscy. Z osobistych doświadczeń mogę powiedzieć,
że najpaskudniejsze charaktery, jakie zdarzało mi się w życiu spotkać,
powierzchownością w niczym nie przypominały modeli i modelek z reklam
bielizny…
Mnie się
podoba, więc tobie też musi
- Ej, może zjemy sobie lody?
- No spoko,
ale mam ochotę na borowikowe…
- Pogięło cię? Kto może lubić coś takiego… Poza
tym, nie mają borowikowych, weź sobie czekoladowe.
- Ale ja nie lubię czekoladowych…
- Co? Jak możesz nie lubić! Czekoladowe są takie
fajne, słodziutkie i wszyscy je lubią, więc ty też powinnaś!
- No, ale nie smakują mi.
- Ale dlaczego?
- Po prostu mi NIE SMAKUJĄ!
- Nie rozumiem, jak mogą ci nie smakować.
- Nie mam na to wpływu.
- Pff... Ale ty głupia jesteś. To najwyżej nie zjesz żadnych, bo
tu nie ma takich, jak lubisz.
Tak można by, posługując się
analogią, streścić dyskusje na temat preferencji w wyborze partnera. Ogromna
liczba osób nie potrafi przyjąć do wiadomości, że to, co im się podoba, może
się nie podobać komuś innemu. W dodatku bronią swoich wyborów jak
niepodległości, jakby chcieli przekonać innych, że ich preferencje są lepsze. A
upodobania to przecież coś osobistego – każdy ma swoje i to nimi powinien się
kierować, a nie opiniami innych ludzi. Podobnie rzecz wyglądała w komentarzach
na temat niezadowolenia wspomnianej wcześniej panny młodej ze „Ślubu od
Pierwszego Wejrzenia”. Częste były opinie w stylu „ale on przecież taki fajny,
nawet całkiem przystojny, no i na pewno ma fajny charakter. Jak może jej się
nie podobać? Co za pusta lala”. Zwyczajnie – nie podobał jej się i tyle. Co z
tego, że podobał się komentującym, skoro to nie oni mieliby z nim dzielić życie
(i łóżko).
Dla facetów liczy się tylko wygląd, a dla kobiet kasa
Cóż, podstaw takich preferencji
należy upatrywać w ewolucji: dobry wygląd kobiety wskazywał na to, że jest
zdolna do wydania na świat zdrowego potomstwa. Mężczyzna zaś miał zapewnić
owemu potomstwu byt – stąd znaczenie statusu społecznego i zarobków. „Mężczyźni
są wzrokowcami, tego nie przeskoczysz” – słyszy się nieraz. Toż to sama natura
przecie, nic złego, nie? To skąd hejt na kobiety szukające majętnych partnerów?
Wszakże to też ewolucyjne przystosowanie. Jednak jeśli ktoś wierzy, że takie podejście
sprawdza się w 100% przypadków, śpieszę przypomnieć, że mamy XXI wiek,
motywacje części społeczeństwa nieco się zmieniły… Są kobiety – wzrokowcy i
mężczyźni – materialiści. Tylko wciąż nie wypada się do tego przyznawać. Jeśli
jesteś kobietą, to masz podwójnie przekichane, bo nie wypada ci być ani jednym,
ani drugim… Nie możesz przyjmować jako kryterium pozycji społecznej czy
majątku, bo to czyni z ciebie wyrachowaną materialistkę, blacharę etc. Nie
możesz też oczekiwać, żeby partner ci się podobał wizualnie, bo wówczas jesteś
pustakiem i idiotką. Ludzie nie
rozumieją, że dla wzrokowców wygląd jest raczej warunkiem koniecznym, ale nie
wystarczającym i przyjmują, że polecisz na przystojniaka, choćby miał IQ
dżdżownicy (nie mówiąc już o 100% prawdopodobieństwie zdrady).
Nie warto szukać atrakcyjnego partnera, bo i tak się wszyscy zestarzejemy i zbrzydniemy
Nie warto też się zdrowo
odżywiać, uprawiać sportów i kupować kremów przeciwzmarszczkowych. Nie warto
dbać o jakość swojego życia, bo przecież wszyscy kiedyś umrzemy i na co nam to?
Ale życie mamy TYLKO jedno i chyba jednak warto je przeżyć tak, by dawało nam
szczęście i satysfakcję. Nie wierzę, że można dotrwać do starości z osobą, w
której podoba nam się wyłącznie wygląd. Czasami strzała Amora trafia w najmniej
oczekiwanym momencie i łączy dwie osoby zupełnie niezgodnie z ich
wcześniejszymi oczekiwaniami. Ale czy to znaczy, że trzeba dawać szansę każdej
relacji, nawet, jeśli od razu czujemy, że to nie „to”, bo a nuż zaiskrzy?
Uważam, że wyśrubowane wymagania
wobec partnera są trochę jak ryzykowna inwestycja. Być może pewnego dnia będziesz
pić szampana na własnym jachcie, ale równie dobrze możesz stracić wszystko i
wylądować pod mostem. Niektórzy redukują oczekiwania, bo wolą mniejszy zysk, za
to spokojniejsze, pewne życie z pracą na etacie. Żadna z tych dróg nie jest ani
lepsza, ani gorsza - jedni i drudzy mogą żałować swoich decyzji, dlatego każdy
powinien podejmować je sam.
I to wszystko po obejrzeniu jednego odcinka Rolnika??? Jestem pod wrażeniem :)
OdpowiedzUsuńAle nie wzięłaś jednej rzeczy po uwagę. Wybór partnera odbywa się najpierw na najbardziej nieświadomym poziomie. Czasem tego nawet nie zauważamy, a nasza podświadomość już wie. I zaczyna nas popychać w kierunku realizacji zamówienia. Czasem świadomość nie chce, wtedy podświadomość znów szuka i znajduje kogoś podobnego, z tym, a nie innym zespołem cech. Dlatego czasem kobiety mówią: czemu ja zawsze trafiam na dupków? Dobrze jest ogarnąć te wszystkie podświadome programy, bo to baza na której poszukujemy. A czasem nie znajdujemy, bo bazą jest: nie ufam nikomu, nie zaangażuję się.
Cała reszta to właśnie to co napisałaś: reality show, a my jesteśmy scenarzystą )
Nie, to nie po jednym odcinku :D To refleksje trochę po Rolniku, trochę po "Ślubie od Pierwszego Wejrzenia" i trochę po lekturze komentarzy na forach, ten Rolnik jedynie skłonił mnie do tego, żeby w końcu się tymi przemyśleniami podzielić.
UsuńCo masz na myśli, mówiąc o nieświadomym poziomie? Nasze upodobania, czy to, że czasem wybieramy osoby, które teoretycznie nie powinny nam się podobać?
Co do ciągłego trafiania na dupków itd. przypomniałaś mi, jak kiedyś oglądałam film dokumentalny o miliarderach i wypowiadała się pani, która prowadzi biuro matrymonialne dla bogatych ludzi: często przychodzili do niej ci po kilku nieudanych związkach/małżeństwach i za każdym razem szukali dokładnie takiego samego typu kobiety, jak poprzednio... A wydawać się mogło, że powinni już wyciągnąć jakieś wnioski :)
Tak myślę, że to był dłuższy proces tentegowania w głowie :) Nieświadome, to jest to wszystko, co wgrano nam w dzieciństwie. Jak wyglądał związek rodziców? Często kobiety z rodzin alko, wybierają na partnera też alkoholika. Dziewczyny moich synów przypominają mnie trochę emocjonalnością. Bo patrząc na swoich rodziców podświadomie kodujemy jaki związek powinien być. Jeśli się tego jakoś nie zauważy, to nawet głośno krzycząc: ja zrobię inaczej, zrobi się to samo.
UsuńTu fajnie dziewczyna opisała: http://intoself.pl/2019/10/jak-relacja-z-rodzicami-wplywa-na-zwiazek/?utm_source=rss&utm_medium=rss&utm_campaign=jak-relacja-z-rodzicami-wplywa-na-zwiazek
Nie tylko internetowe dyskusje ale i nasze otoczenie dostarcza sporego materiału do analizy w kontekście parowania się. Byłam panienką do trzydziestki i uwierz mi, że największy z tym problem miała rodzina, nie ja. Ja zadeklarowałam nawet, że jako singiel jestem szczęśliwa, a skoro coś działa dobrze, to po co to zmieniać? I nadal uważam, że świat lekko powariował z tym parowaniem się. Stereotyp, że każdy kogoś musi mieć, potęguje drugi, jeszcze gorszy mit, że samotność jest nie do wytrzymania. A to nie prawda.
OdpowiedzUsuń"...jaka jest szansa, że atrakcyjna dwudziesto- lub trzydziestolatka skusi się na przeciętnego pana z dziećmi..." zakładając, że panna nie zakochała się w majątku? Spora, bo jak zaobserwowałam, kobiety rzadko zakochują się w księciu z bajki. Zwykle nawet nie pasują wizualnie do swego małżonka, a i metryczka coraz częściej się nie zgadza.
Sama zaś miałam kiedyś taki problem z dogadywaniem się z rówieśnikami płci męskiej i zaczęłam się spotykać z mężczyznami minimum 10 lat starszymi. Bo było o czym rozmawiać i przeważnie mieliśmy wiele wspólnego. Po trzydziestce poznałam rówieśnika na moim poziomie intelektualnym i wszystko stało się jasne, dlaczego kiedyś Ania O. uganiała się za starszymi panami. Otóż już nie musi, jest O.K.
Wybór partnera to powinno być proste zagadnienie. Na pewno nie poszukiwania za wszelką cenę. Powinien być z tego ogień, a jak on powstaje, to przecież proste. Bierzesz dwa krzesiwa, oddziałujesz jednym na drugi i powstaje iskra. I tak to właśnie powinno wyglądać. Powinien płonąć gorący, namiętny pożar. Nie dajmy się zwieść słowom, że miłość przyjdzie z czasem, a my bierzmy, póki jest okazja, byle kogo.
Coś w tym chyba jest, że otoczenie ma większy problem z singlami, niż oni sami ;) Pół biedy, jak tylko ględzą, gorzej jak litościwie próbują swatać z każdym znanym sobie kawalerem po kolei, bo bidula sama pewnie nie potrafi sobie nikogo znaleźć ;)
UsuńNie twierdzę, że szansy nie ma, jednak wydaje mi się, że jest nieco mniejsza niż w przypadku młodszych mężczyzn bez zobowiązań, bo jednak sporo kobiet zwraca na to uwagę. Wiadomo, teoria teorią,a praktyka praktyką, mówi się, że wiek to tylko liczba itd. ale np. korzystając z portali randkowych trzeba jakąś wstępną selekcję zrobić i często filtrowanie zaczyna się od wieku - natrafiłam kiedyś na poradę dla facetów po 40-tce szukających partnerek, żeby na portalach randkowych zaniżali swój wiek, więc nie jest to chyba zupełnie bez znaczenia.
Też uważam, że tak powinien wybór partnera wyglądać. Albo ogień jest, albo go nie ma. Jak nie ma, to nic na siłę, bo tylko sobie i tej drugiej osobie zrobimy krzywdę.
Mnie próbowano swatać, ale zapomnieli do ognia dołożyć. 😅😅 Wybierali mi typy w ogóle niepasujące do mojej osobowości. Ale nie denerwowałam się na to.
UsuńRadzą aby kłamać? O__O Poważka?
Poważka :D To był jakiś poradnik na yt - oglądałam sobie, żeby mieć szerszy ogląd na temat, także z perspektywy płci przeciwnej. Paskudne to i niezbyt dobrze świadczy, jeśli potencjalny partner kłamie już na dzień dobry, ale zdaje mi się, że głównym targetem tego poradniczka są raczej hedoniści nie nastawieni na trwały związek...
UsuńZ moich obserwacji wynika, że ludzie dobieraj się w pary poprzez tak różne kryteria i czasem wbrew ogólnym oczekiwaniom, ze nie ma na to recepty ani wykresu...
OdpowiedzUsuńBywa różnie. Czasem życie - także to uczuciowe - układa się zupełnie inaczej, niż planujemy.
UsuńJeśli chodzi o Rolinka to podobno to jest ustawione.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o życie - te prawdziwe tak naprawdę nigdy nie wiemy kiedy uderzy nas przysłowiowa strzała amora - na zakochanie a nawet zauroczenie nie mamy wpływu ;)
Zdarza się - nieraz ludzie zakochują się w osobach zupełnie nie w swoim typie :)
UsuńOj tak, takie stereotypy wciąż pokutują w społeczeństwie. Jak brzydka, nie może mieć żadnych wymagań. Jak jest sama - na pewno nikt jej nie chciał. Jeśli ktoś się napatoczy, a ona go oleje, absztyfikant prawie umiera ze zdumienia. No bo jak to? W końcu ktoś ją zechciał, więc o co chodzi? Brać, skoro dają, bo się rozmyśli!
OdpowiedzUsuńTak sobie myślę, że wielu (większość?) ludzi mierzy innych swoją miarą. Samotni (nie single) pragną kogoś mieć, ale nie mają. Wydaje im się, że inni bez pary też są samotni i też chcieliby kogoś mieć. A kiedy w końcu uda się im sparować, są przekonani, że gdyby tamci bez pary trafili na kogoś zainteresowanego, też (jak oni) łapaliby go bez wahania. Inna reakcja rodzi u nich zwarcie na łączach, no bo JAK można inaczej?
Może trochę motam, jak coś, zwalam na głód. Pora brać się za obiad ;)
Mam nadzieję, że obiad smakował :)
UsuńDodałabym jeszcze, że jeśli singiel po raz setny musi kogoś przekonywać, że dobrze mu w tym stanie, to zwykle zaczyna już tracić cierpliwość, a wtedy "reaguje nerwowo, bo tak naprawdę bardzo chce kogoś mieć, tylko się nie chce przyznać, a po nocach pewnie płacze w poduszkę" ;)
Widać nawet tak durne programy mogą skłonić do głębszych refleksji. Bardzo mądry post i całkowicie się z Tobą zgadzam. każdy powinien sam decydować na co się pisze, kogo będzie szukał itd. Zawsze można marzyć o księciu/ księżniczce z bajki i wieść spokojnie życie samemu dopóki to marzenie się nie spełni. Można pokochać za charakter nie patrząc na wygląd, a nawet ryzykownie za wygląd nie patrząc na charakter.
OdpowiedzUsuńNajbardziej u facetów mnie zawsze zniechęcało to jawne zdesperowanie. Szczególnie na portalach społecznościowych dużo jest takich co piszą do każdej. Nie ma znaczenia jaka odpisze i co odpisze a oni już snują plany doskonałego związku. Jak spotkają się z odrzuceniem zraz wysuwają wniosek, że te baby to tylko na pieniądze, bo na takiego romantyka żadna nie poleciała. A miedzy partnerami musi być ta chemia, chęć wspólnego spędzania czasu inaczej wszytko się sypnie.
Dzięki za podzielenie się opinią i cieszę się, że post Ci się spodobał. Myślę, że desperacja to trochę pokłosie tego przekonania, że wypada kogoś mieć. Najgorzej, gdy zdesperowani piszą do każdej osoby po kolei, nie zwracając nawet uwagi na dopasowanie, jej oczekiwania itd. Trudno się wówczas dziwić, że spotykają się z odrzuceniem:)
UsuńHahaha, nie mam telewizji, ale z rolnikami szukającymi żon jestem niemalże na bieżąco. Najbardziej chodliwy temat w pracy wśród co niektórych koleżanek z biura :)
OdpowiedzUsuńNo cóż?! Pojęcie piękna, jest pojęciem względnym. To co się Tobie podoba, innym może wydawać się brzydkie. Dlatego trudno jest mówić, że ludzie brzydcy szukają brzydkich. Uroda i charakter, to też dwie różne sprawy. Często sami kreujemy swój wygląda i poprawiamy go, szczególnie my, kobiety, żeby podobać się innym. Efekt niestety bywa odwrotny. W ten sposób powstają "silikonowe lalunie", które jednak znajdują swoich adoratorów i naśladowców. Myślę, że dobór w pary polega na troszkę innych zasadach. Tu działają jakieś podświadome, instynktowne zachowania, które nas do siebie zbliżają.
OdpowiedzUsuńO rolniku nic nie napiszę, bo na szczęście nie oglądam 😊
Pozdrawiam Alina
Nie uważam, że ludzie brzydcy szukają brzydkich, o czym właśnie pisałam. Tak, piękno jest pojęciem względnym, jednak są cechy które podobają się większej ilości osób niż inne - to nie jest mój wymysł, atrakcyjność niejednokrotnie była tematem badań naukowych. Zupełnie inną sprawą jest to, jakiego partnera sobie wybieramy, bo każdy kieruje się własnymi kryteriami - nieraz zdarza się, że ludzie wybierają sobie drugą połówkę, która nie była "w ich typie", bo przeważyły inne cechy.
UsuńJak się tak zastanowić to faktycznie coś w tym jest, że ludzie dobierają się częściej pod względem atrakcyjności. Myślę, że jest tak iż facetowi, który uważa że nie należy do najprzystojniejszych łatwiej zagadać do brzydszej dziewczyny bo od razu mu się kojarzy, że ma u niej większe szanse. Znowu mega ciacho startuje do lasek z wyższej półki bo jego pewność siebie wierzy w to, że stać go na wyrwanie takiej sztuki. Oczywiście to tylko moja teoria i na szczęście jest od niej mnóstwo wyjątków od reguły :D
OdpowiedzUsuńMyślę, że poczucie własnej wartości i pewność siebie mają tu spore znaczenie :)
UsuńBardzo ciekawa refleksja, jestem pod wrażeniem! Faktycznie, wiele jest wśród ludzi takiego stereotypowego myślenia na temat związków. Wkurza mnie myślenie tego typu, że jak jedna osoba jest ładna, a ta druga nie to ta pierwsza jest z nią dla pieniędzy, tak samo jak przy różnicach wieku... Albo to słynne "lepszy ktokolwiek niż nikt"... przecież miłość to uczucie, które samo przychodzi i nie da się wybrać osoby, którą tym uczuciem obdarzymy. A co jeśli tym kimkolwiek będzie jakiś sadysta? Mam z nim trwać bo być może nikogo lepszego nie znajdę? W takiej sytuacji wydaje mi się, że lepiej pozostać samemu...
OdpowiedzUsuńJak to dobrze ze ja prawie wogole nie ogladam tv. Takie programy to chyba nigdy nie rzucily mi sie w oczy bo jesli juz zdecyduje sie stracic na cos czas to sa to filmy dokumenalne.
OdpowiedzUsuńA nawiazujac do Twoich rozmyslan... jakie to smutne jesli ktos musi wybierac kogos na sile lub dopasowywac sie do czyichs wymagan.Takie to plytkie i pozbawione uczuc.Nie wiem czy to kwestia tego ze wychowalam sie w innych czasach czy obracalam w przyzwoitym towarzystwie ale nigdy nie zaobserwowalam czegos takiego w swoim srodowisku.
Ale pewnie to kwestia czasow, w ktorych sie zyje i srodwiska.
Pozdrawiam serdecznie :)
Też mnie dziwią niektóre komentarze, czasem jestem zniesmaczona. Raz usłyszałam od znajomego tekst dotyczący mojego innego znajomego "Patrz, on jest taki przystojny i inteligentny, mógłby mieć każdą! Dlaczego związał się akurat z nią? No wiesz, do pięknych to ona nie należy..."
OdpowiedzUsuńTenże sam znajomy skomentował moją inną znajomą "Pasztet, jak ona w ogóle wygląda? Zupełnie o siebie nie dba!" Nie przyjął jednak do wiadomości, że ta dziewczyna dobrze się czuje ze swoją dość wysoką wagą. Lubi siebie! I dba o siebie.
Ja mam podejście "każda potwora znajdzie swojego amatora". A jeśli nie znajdzie, to zrobi to świadomie.
Wydaje mi się, że każdy w dzisiejszych czasach trochę patrzy na wygląd. Nie koniecznie jest to wyznacznik zakochania się, ale są pewne granice, których nie jest w stanie przekroczyć. Ale jak sama zauważyłaś - każdemu podoba się coś innego, świat jest różnorodny, ludzie są inni. U każdego ta granica jest w innym miejscu. O gustach się nie dyskutuję, każdy jest dobry na swój sposób :)
Mówią że każda potwora znajdzie swego amatora. Mi się niespecjalnie podobają ładni chłopcy. Facet na być męski i inteligentny a nie ładny... A rolnika nie oglądam, nic z tych rzeczy. A najgłupsze w tv to są te Big brothery, Lovesy i inne.
OdpowiedzUsuń