![]() |
Wzór z kolorowanki, pokolorowany markerami z Action (kupionymi "na próbę") |
To miał być post na listopad, bo jesienią często pojawiają się akcje społeczne zachęcające do profilaktyki chorób nowotworowych, ale ja jak zwykle spóźniona… I zamiast pisać o Świętach, będę Was chorobami straszyć. Ale nie ma tego złego, na dbanie o zdrowie zawsze jest dobry czas, a o Świętach jeszcze pewnie napiszę ;)
Wiele osób nie
pali się do badań profilaktycznych, pomimo iż nie trzeba chyba nikomu
tłumaczyć, że wczesne wykrycie choroby daje większe szanse na jej wyleczenie.
Postanowiłam zatem przyjrzeć się ulubionym wymówkom powstrzymującym wielu z nas
od badania się i dbania o zdrowie.
1 1.Bo
jeszcze mi coś wykryją
I nie daj Boże będzie we wczesnym stadium, które można wyleczyć. O nie, to
by było takie banalne. Znacznie lepiej poczekać, aż zaczną się dolegliwości –
może uda się usłyszeć mityczne „Zostało Pani/Panu kilka miesięcy życia”. Prawie
jak w hollywoodzkim filmie! Wtedy będzie można wszystko przewartościować,
wyruszyć w jakąś inspirującą podróż i pofilozofować nad sensem istnienia. A tak
na serio: niektóre choroby rozwijają się latami nie dając objawów a to, że choroba
nie została zdiagnozowana (bo się nie badamy), nie znaczy, że jej tam nie ma –
kiedy objawy się pojawią, może być już za późno. Niby oczywista rzecz, a
jednak….
Wykrycie nowotworu wywraca życie do góry nogami i nic dziwnego, że
wykonanie badania, które może do tej sytuacji doprowadzić, budzi lęk, ale czy
opóźnienie tej chwili zmienia cokolwiek na lepsze? Jeśli jesteśmy chorzy, ten
moment i tak w końcu nastąpi… Niektórzy mówią, że wolą nie wiedzieć, nie
stresować się, jeśli już, to umrzeć nagle. Podejrzewam, że powoduje nimi lęk
przed cierpieniem, wyczerpującym leczeniem i związanym z tym stresem.
Nieleczony nowotwór może wykańczać „szybko”, ale chyba nie aż tak, jak by sobie
tego życzyli – to nie jest kwestia kilku minut. Powiedzmy, że to miesiące,
tygodnie… Ale nie jest tak, że człowiek przez ten czas żyje sobie zupełnie
normalnie, bezboleśnie, aż nadchodzi ten dzień, pstryk- i koniec. Nie. Jeśli kogoś dopada choroba, która tak niszczy
organizm, że doprowadza go do śmierci, to nie spodziewałabym się, że to
przyjemny lub niezauważalny proces.. .
2. A co ja się będę ograniczać... Popatrz, wujek X to całe życie pił, palił, obżerał się i w ogóle o siebie nie dbał i żył 90 lat w dobrym zdrowiu, a ciotka Y nie piła, nie paliła i na raka zmarła. Nie wiadomo, co komu pisane, ot co! Na coś trzeba przecież umrzeć.
Mówi się, że gdy ktoś ma pecha, to w drewnianym kościele cegła mu na głowę
spadnie. Widocznie wujek X miał szczęście, a ciotka Y pecha, ale to wyjątki
potwierdzające regułę – większość nowotworów ma podłoże środowiskowe. Swoim
postępowaniem możemy zmniejszyć lub zwiększyć PRAWDOPODOBIEŃSTWO ich wystąpienia,
ale nigdy nie ma 100% pewności.
Zapewne są ludzie, którzy całe swoje życie podporządkowują
„niezachorowaniu”, odmawiając sobie wszystkiego, co miałoby choćby śladowe
ilości szkodliwych substancji, żyją według ścisłego harmonogramu ćwiczeń, diety
etc. Nie każdy jest zdolny do takich
poświęceń (niejeden też pewnie pomyślał: oni będą żyli długo, tylko po co?),
ale warto chyba zachować jakiś zdrowy balans, prowadząc życie, które daje
satysfakcję, a jednocześnie w miarę możliwości unikać ekspozycji na szkodliwe
czynniki: zwracać uwagę na etykiety żywności, oznaczenia opakowań, starać się
znaleźć czas na aktywność fizyczną, wybierać zdrowsze alternatywy tam, gdzie
mamy wybór. Jedna paczka chipsów, frytki czy cheeseburger raz na jakiś czas nas
nie zabije, ale już regularne ich spożywanie nie przysłuży się zdrowiu - szacuje się, że prawdopodobnie aż 30%
przypadków nowotworów złośliwych wiąże się z nieprawidłowym żywieniem.
3. Mnie to nie dotyczy. Czuję się dobrze. Wolę o tym nie myśleć. Co będzie, to będzie.
Ciężka, śmiertelna
choroba to coś niemal abstrakcyjnego dla kogoś, kto nigdy się z nią nie
zetknął. Tworzy bezimienne liczby w statystykach, dotyka te nieszczęsne dzieci
ze spotów różnych fundacji, czasem osoby ze świata show biznesu, albo kogoś z
dalszej rodziny. Dużo się o nim mówi, nieraz pokażą w telewizji jakiegoś
chorego, napomkną, że potrzeba pieniędzy na leczenie, że się długo czeka na
terapię albo coś w tym stylu. Czasem się nawet słyszy, że ktoś na to umarł. Ale
to dotyczy innych ludzi, MNIE się to nie może przydarzyć. Brzmi absurdalnie,
ale odnoszę wrażenie, że wielu z nas podświadomie w to wierzy. Pytanie brzmi,
czy gatunek homo sapiens dzieli się na jakieś podgatunki - te, którym pisane są
nieszczęścia i cierpienia oraz te, które pobłogosławione są gwarancją nigdyniezachorowania
? Oczywiście, że nie. Zagrożenie istnieje dla każdego z nas, niezależnie od
tego, czy i jak często o nim myśli. Nie
namawiam nikogo do popadania w paranoję, ale do wyrobienia sobie pewnych
nawyków, znalezienia w grafiku odrobiny
czasu na badanie swojego stanu zdrowia. To jak z kontrolą u dentysty – jej brak
nie sprawi, że próchnica zniknie, ona będzie się dalej rozwijać, a lepiej chyba
wykryć ją, gdy jest niewielka, niż gdy konieczne będzie kanałowe. Warto
pamiętać, że za każdą pojedynczą cegiełką budującą przerażające statystyki stoją
godziny cierpienia, lęku i niepewności, wyczerpujące terapie i rodzinne dramaty,
a nierzadko też przedwczesne zgony. To wszystko może stać się także naszym
udziałem. I tak, zdarza się, że pomimo
profilaktyki ktoś choruje i umiera. Czy to powód, by ją sobie odpuścić? Cóż… Zdarza
się też, że dom zostaje okradziony, pomimo zabezpieczeń antywłamaniowych. Czy
oznacza to, że powinniśmy opuszczać swoje lokum pozostawiając drzwi otwarte na
oścież?
Własnie zapisałam się na mammografie, robię to co 2 lata, na razie jest O.K. ale koleżanka, z która chodziłyśmy razem jest już po operacji, na szczęście guz wcześnie wykryty...
OdpowiedzUsuńChodzę na mamografię co 2 lata i na cytologię co roku.
OdpowiedzUsuńważny temat, masz rację! trzeba się profilaktycznie badać, ja też tak robię, no i odżywanie ma ogromny wpływ oraz aktywność fizyczna, jak piszesz! dużo zdrowia dla nas wszystkich życzę :)
OdpowiedzUsuńMam noworoczne postanowienie zrobienia wszelkich możliwych badań, bo generalnie to ja jestem z tych, co nie mają czasu na chorowanie, no i w sumie to niby nic mi nie dolega, staram się zdrowo odżywiać itd... Ale lepiej raz na jakiś czas zrobić "przegląd techniczny" :).
OdpowiedzUsuńWarto się badać. Łatwiej pokonać chorobę w jej początkowym stadium. To ważny post!
OdpowiedzUsuńNowotwory mnie przerażają ale Alz Heimer też nieciekawy. Oglądałam kiedyś film o babce która była naukowcem, miała chyba 40 lat i nagle się okazało że ma Alz Heimera. Okropieństwo. Nagle zaczynasz zapominać wszystko, tracić kontrolę nad swoim życiem... Już nie wiem co gorsze cholera.
OdpowiedzUsuńTaka książka dość znana chyba też była - "Motyl". Kojarzę że moja mama ją kiedyś czytała, ale ja takie tematy zwykle omijam, bo są dla mnie za ciężkie ze względu na mój lęk przed chorobami.
Usuń