niedziela, 24 maja 2020

Po przerwie. Blaski i cienie Home Office




         Witajcie po przerwie. Aż trudno uwierzyć, że nie było mnie tu aż trzy miesiące, ale był to na tyle intensywny czas, że przeleciał jak z bicza strzelił.

Od przeszło dwóch miesięcy siedzę na HomeOffice, i jak wcześniej swoje mieszkanie traktowałam jako miejsce, do którego wracam spać, tak teraz spędzam w nim sporo czasu i coraz więcej rzeczy zaczyna mi przeszkadzać – a to niedostateczna ilość mebli (ja należę do tego rodzaju ludzi, którzy firanki kupują dopiero  kiedy ich matka do tego zmusi), a to jakieś niedoskonałości na drzwiach, kolor fug w łazience… Coraz poważniej zaczynam myśleć o zmianach, które nadadzą mojej siedzibie nieco mniej prowizoryczny wygląd.
        Ostatnio zaczęłam rozglądać się za poduszkami, które pasowałyby na tę kanapę z Jyska, bo średnio się siedzi na tych nylonowych sznurkach, ale nigdzie nie mogę znaleźć nic odpowiedniego. Spodziewałam się, że znajdę je w Jysku właśnie, ale nie, nawet na zdjęciach z aranżacjami nic na nich nie było – może mi coś polecicie?


W międzyczasie udało mi się też wyhodować małe awokado z pestki – przez miesiąc trzymałam ją w wodzie, czekając aż zacznie kiełkować. Już miałam ją wyrzucić, sądząc, że nic z niej nie będzie, aż tu nagle niespodzianka, pojawił się maleńki pęd. Obecnie wygląda tak:




Wiele osób podczas wielkiej narodowej kwarantanny narzeka na nudę i brak pomysłów na zagospodarowanie wolnego czasu, ale mnie tego rodzaju problemy nie dotyczyły nigdy – po pierwsze dlatego, że zawsze mam setki pomysłów i długą listę rzeczy, których chciałabym się nauczyć, a po drugie, mam mnóstwo pracy – kryzys wywołany koronawirusem dotknął wiele branż, bezpośrednio lub pośrednio, ale tak się złożyło, że akurat ja mam dużo więcej obowiązków niż dotąd. Nie przeczę, że jest to wyczerpujące, ale chyba nie wypada narzekać – myślę, że ci, którzy pracowali np. w gastronomii i teraz zastanawiają się, z czego opłacić zobowiązania, chętnie by się ze mną zamienili. Jeśli zaś chodzi o Home Office, dla wielu osób pewnie była to nowość,  dla mnie też, ale w tym wypadku dostrzegam więcej zalet niż wad:
          
  • można pracować w wygodniejszych ubraniach – siedząc w luźnych starych dresiorach przy kuchennym stole, czuję się swobodniej i łatwiej mi skupić się na pracy

  • omijam cały rytuał szykowania się do wyjścia – czy wszystko wzięłam? Okna zamknęłam? Tak? Wodę zakręciłam? Przekręciłam drzwi? Hm… Chyba tak, ale… Jednak wrócę się upewnić.

  • nie marnuję czasu na dojazd do pracy – jeśli czytaliście mojego bloga wcześniej, to pewnie wiecie, jak bardzo uwielbiam komunikację miejską. Z dojściem na przystanek i z przystanku oraz oczekiwaniem na autobus, uzbiera się ponad godzina dziennie, może półtora, a niektórym przecież dojazd zajmuje jeszcze więcej. Sporo czasu, który można wykorzystać na coś bardziej produktywnego, nie mówiąc już o tym, że sama podróż bywa męcząca. Ja dotąd wybierałam wersję Eko, ale wielu ludzi dojeżdżało do miejsc pracy samochodami, nierzadko jedna osoba na pojazd – co generowało korki i ogromne zanieczyszczenia powietrza.

  • mogę swobodnie robić zakupy przez Internet, bo wiadomo, że będę w domu w godzinach pracy kurierów.
  • mogę jeść świeżo przygotowane posiłki, a nie odgrzewane w mikrofali, poza tym, nienawidziłam targania ze sobą torby pełnej tych cholernych pojemników lunchowych, które później musiałam myć ręcznie, bo albo nie nadawały się do zmywarki, albo zajmowały w niej połowę miejsca.
  •  oszczędzam na biletach

Jak widać, HomeOfice ma niezaprzeczalnie sporo zalet, ale są też pewne wady: do najważniejszych należy zapewne zaburzenie słynnego work-life balance: w normalnej sytuacji, kiedy zamykają się za nami drzwi zakładu pracy, zawodowe problemy powinny zostać za nimi. Teraz jednak praca wkroczyła do miejsca, z którym nie powinna się kojarzyć (dla większości ludzi, wiadomo, że istnieją wyjątki od tej reguły) – do domu. Miejsca, którego domeną jest odpoczynek i ukojenie od codziennych problemów. Przyznaję, że początkowo czułam się trochę nieswojo, wprowadzając pracę do domu, ale po pewnym czasie udało mi się do tego przywyknąć. Sądzę jednak, że Home Office w połączeniu z epidemią może stanowić bardzo niekomfortową sytuację dla kogoś, kto na przykład ma problem z upierdliwym szefem lub współpracownikami – takimi, którzy uważają, że praca powinna być sensem życia i mają zwyczaj zawracać gitarę sprawami zawodowymi po godzinach. Wyobraźcie sobie, zbliża się koniec czasu pracy, ale odbieracie wiadomość/telefon: posiedź trochę dłużej i zrób to czy tamto, bo właściwie to co masz innego do roboty... I jak tu się wymigać? Nie powiecie, że musicie dziecko z przedszkola odebrać, bo przedszkola są zamknięte, nie możecie powiedzieć, że już wyszliście z biura i macie coś do załatwienia na mieście, bo biuro macie w domu i większość spraw można obecnie załatwić zdalnie, nie powiecie też, że byliście poza domem i rozładował wam się telefon… Odpada wiele wymówek, które zdawały by egzamin poza epidemią. Może to brzmi banalnie, ale nie każdy ma w sobie na tyle asertywności, by powiedzieć wprost, że nie, nie zrobi nic więcej, bo czas minął i chciałby/chciałaby zająć się życiem prywatnym.
Problemem może być także brak możliwości odreagowania stresów – wyjścia gdzieś „na miasto”, spotkania z przyjaciółmi – zamknięcie w czterech ścianach, które stały się także miejscem pracy potrafi działać przytłaczająco na psychikę.

        Mimo wszystko jednak uważam, że gdy sytuacja wróci do normy, wiele firm mogłoby rozważyć, czy nie opłaciłoby im się wprowadzenie części stosowanych obecnie rozwiązań na stałe – mnie osobiście wystarczyłoby wpaść do biura raz-dwa razy w tygodniu, a resztę czasu pracować z domu.
Ciekawa jestem, jak u Was wygląda sytuacja w tym temacie? Jak odnaleźliście się w nowej rzeczywistości?

15 komentarzy:

  1. Kanapa oryginalna, ale poduchy wskazane:-)
    Myślę, że wiele firm mogłoby tak zrobić, zawsze oszczędność na prądzie i wodzie w biurowcach...

    OdpowiedzUsuń
  2. Co Ci przyszło do głowy żeby kupić taką kanapę? Już od samego patrzenia boli mnie tyłek i kręgosłup. :P

    Ja mam dwie papaje. Tylko one przeżyły z ośmiu wykiełkowanych, ale nie wróżę im szczęścia. Strasznie mikre są.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To akurat był pomysł siostry, podobały jej się takie retro meble i stwierdziła, że będzie w sam raz na balkon :D jak już uda mi się kupić na to jakieś siedzisko to może nie będzie tak źle

      Usuń
  3. Przytulnie tu u Ciebie, choć siedzisko jak w sali tortur / wyłącznie z mojego punktu widzenia- stare kości domagają się pewnej wygody. ;) /.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy przeczytałam o JYSK, to zdziwiłam się, że tam nie szukałaś poduszek, ale jak się okazało, one Ci nie odpowiadają. Pomyśl jakie według Ciebie te poduszki powinny być jeżeli chodzi o kształt(okrągłe, prostokątne, kwadratowe) i kup (nie wiem czy przez internet to jest możliwe) materiały jakie ci się podobają. Jedna z blogerek zrobiła sobie poduszki na kanapę ze starego swetra, którego nie chciała ani nosić, ani wyrzucić. Poduszka jest tak prosta do uszycia, że może ją zrobić każdy nie mając nawet maszyny do szycia. Iwona Kmita w swoim poście też pisała o "biurze w domu",polecam jej teksty http://iwonakmita.pl/gosc-w-dom-czyli-wirtualnie/praktycznie wszystkie. Pozdrawiam i dziękuję za wizytę na moim blogu.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja też pracy mam więcej, kasy niby mniej, bo klientom się trochę posypało więc dawałam spore rabaty, ale skorzystałam z programów pomocowych, więc się wyrównało. Praca zdalna u mnie nie za bardzo wchodzi w grę, no i nawet bym nie chciała, z powodów, które opisałaś. Oddzielam życie prywatne od pracy i wolę do tej pracy wyjść. Na samym początku działalności miałam firmę w domu i to był koszmar.
    Generalnie podobała mi się ta ogólnonarodowa izolacja z uwagi na spokój na ulicach - do pracy idę piechotą 1,5 km i to był cudowny spacer, bez ulicznego hałasu, tłumu itd. W pracy wprowadziliśmy ograniczenia w kontaktach z klientami i okazało się, że można wszystko wykonać w krótszym czasie, na spokojnie, bo klienci nie zawracają głowy duperelami, wpadają tylko żeby konkretnie załatwić sprawę. Mąż pracuje jeden tydzień normalnie, drugi - zdalnie, ale to tylko trochę telefonów. Mamy dzięki temu oboje mnóstwo czasu choćby na pracę w ogrodzie. No jak dla mnie to było super :). A w domu też zawsze mam mnóstwo pomysłów na czas wolny :).

    OdpowiedzUsuń
  6. U mnie kompletnie nic się nie zmieniło - apteki pracują niezmiennie.
    Też bym chciała mieć taką możliwość - wpaść do pracy dwa razy w tygodniu ;)
    Pozdrowienia ślę :)

    OdpowiedzUsuń
  7. upierdliwy szef? u mnie nie tylko szef, ale każdy współpracownik jest taki... to kultura pracy Indii i Arabów niestety... nie ma że godzina minęła, telefony są po pracy również, a nawet w dni wolne. Ostatnio był Eid, takie 5-dniowe święto po Ramadanie i na pół godziny przed tym świętem zadzwoniła szefowa mojego szefa (bo on wziął wolne tego dnia) i dała mi robotę na już i siedziałam 5h zamiast 0.5h... :/ do tego powiedziała że sama pracuje w wolne dni i co mam innego do roboty i że przecież nigdzie nie wyjeżdżam i inne takie z dupy argumenty... ale i tak wolę pracę z domu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem Ci, że mnie zaskoczyłaś- o ile może bym się spodziewała tego po Indiach, ze względu ilość kierowanego tam outsourcingu (który zawsze mi się kojarzył z konkretnym zapieprzem), to jednak o krajach Arabskich myślałam, że tam życie zawodowe toczy się o wiele spokojniej :)

      Usuń
  8. ps. może jakiś koc sobie połóż na kanapę jak odpowiedniej poduszki nie możesz znaleźć?

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak wszystko HomeOffice ma swoje plusy i minusy. Ja obecnie uczę się zdalnie w moim technikum i o wiele bardziej odpowiada mi normalne uczęszczanie do szkoły, ponieważ mogę normalnie spotkać się znajomymi i nie przebywać ciągle w domu. Także łatwiej mi w taki sposób przyswajać materiał no i mam wrażenie, że obecnie uczniowie mają o wiele więcej pracy niż gdy szkoła funkcjonowała normalnie...

    OdpowiedzUsuń
  10. Kanapa śliczna, ale wygląda na bardzo niewygodną, może faktycznie te poduszki coś pomogą.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja też nie mogę powiedzieć żebym się nudziła podczas kwarantanny. Zdalna nauka u dzieci zapewniła mi stałe zajęcie. Nieraz konczylismy zadania o 17 bo miały tego 2 razy tyle co by im w szkole zadali. Przyszło mi się zabawić w nauczycielkę, mężowi też. On lepszy z matmy ja z angielskiego więc pomagaliśmy jak mogliśmy. Ta kanapa fajnie wygląda ale faktycznie podusie by się przydały żeby się wygodnie siedziało. Może białe albo jakieś ecrie. Planuje sobie posadzić cytrynkę i lawende, zobaczymy co mi z tego wyjdzie.

    Pozdrawiam Cię

    OdpowiedzUsuń
  12. U mnie na kwarantannie w zasadzie nie wiele się zmieniło. Pracowałam przez cały ten czas zdalnie, miałam nawet większy zakres obowiązków niż wcześniej. Ale na spokojnie dawałam radę. Teraz mam jeszcze więcej roboty, ale też jest ok. W zasadzie cały czas robiłam to co robiłam, w wolnym czasie tworzyłam rękodzieło, spędzałam czas z rodziną i w sumie przeleciało jakoś sprawnie to wszystko :) Teraz powoli wracamy do biura. Jestem już tylko częściowo zdalnie. Nie narzekam :)

    OdpowiedzUsuń